Stado Złotych Lwów

Kompulu jak zwykle szwendała się po Złotej Ziemi. Znudziło jej się ciągłe leżenie na skale i wygrzewanie się na słońcu. Postanowiła się trochę poruszać, być bardziej wysportowana. (No, po prostu się odchudzić.)
Lwica słyszała o jakimś miejscu, w którym jest dosyć... Dużo skał. Idealne miejsce na schudnięcie! No, bo przecież będzie musiała się poruszać, poskakać żeby tam w ogóle przejść. Brązowa od razu poszła w tamtym kierunku i zobaczyła charakterystyczną dla tej części plaży wysoką ścianę klifu. Brązowa powoli szła brzegiem morza, a fale delikatnie muskały jej łapy.
Przez chwilę poczuła się trochę niespokojna, gdy zobaczyła kilka sylwetek w innych miejscach. Może jedno z tych zwierząt polowało na to drugie? Albo to jakiś podstęp? Rozpoznała, że to lwy. Stanęła w miejscu i spróbowała rozpoznać te lwy. Jednak nie mogła sobie ich przypomnieć, przecież zniknęła na trochę czasu z Złotej Ziemi.

Kompulu spojrzała w stronę Nalimby i pomachała mu łapą.
- Cześć, Nalimbo!
Brązowa podeszła do lwa na tyle, żeby można było spokojnie porozmawiać. Jakoś zapomniała o odchudzaniu się (mimo, że była szczupła). Dawno nie rozmawiała z lwami, jedynie z roślinami lub inną zwierzyną. Lwica wskoczyła na jedną ze skał i spojrzała w niebo. Było ciepło i prawie bezchmurnie, jednak leciutki wiatr sprawiał, że byłą to pogoda idealna do wylegiwania się.

*Chay spacerowała sobie wzdłuż brzegu bez celu. Od czasu kilku napadów na stado przez Moto, nad Złotą Ziemią zapadła senna atmosfera. Szczerze mówiąc, większość stadowiczów rozeszła się w swoje strony i nie było czego nazywać stadem. Na początku jej to pasowało, jednak po dłuższym czasie doskwierała jej samotność. Liczyła na to, że spotka tu kogoś, z kim można zamienić kilka słów.
Wtedy zobaczyła przed sobą dwa znajome lwy. Trochę dalej zauważyła sylwetkę kolejnego zwierzęcia. Podeszła bliżej z uśmiechem na pyszczku, ponieważ rozpoznała Nalimbę i Kompulu.*
- Witam. *Przywitała się z dwójką i uśmiechnęła się jeszcze szerzej gdy rozpoznała trzecią sylwetkę - Swahili. Skinęła do niej lekko głową i odwróciła głowę do brata i znajomej lwicy.*

Kompulu spojrzała na nadchodzącą Chay i po prostu się uśmiechnęła. Lekko pomachała do niej łapą, ale prawie nie zauważalnie. Ucieszyła się, ponieważ władczynię stada dawno już nie widziała. Ciekawe, co inni robili przez ten cały czas.
Kiedy Nalimba przyciągnął brązową do siebie, poczuła się trochę... dziwnie. I on śmie mnie tykać?! Pomyślała w duchu oburzona. Jednak jej wyraz twarzy nadal był... No miły. Spojrzała to na Chay, to na Nalimbę, po czym powiedziała:
- Hej Chay! - Uśmiechnęła się do królowej po czym spojrzała na Nalimbę. - Wydaje mi się, że wreszcie się wszyscy może zgromadzimy i ogarniemy w końcu, co się działo. Ale jednak może jakieś milsze tematy takie jak... Hm. Już wiem! Co robiliście w tym czasie, kiedy się rozproszyliśmy po Złotej Ziemi?
Kompulu spojrzała na Swahili. Tak, widziała ją już wcześniej, ale nie chciała jej przeszkadzać. Brązowa wiedziała, że owa lwica to samotniczka.

Ja się tylko snułam po sawannie, nic produktywnego. *Chay usiadła obok brata i otuliła się swoim ogonem.* A ty gdzie nam zniknęłaś?

*Lwica samotnie siedziała i wpatrywała się w widnokrąg*

O tak, oczywiście, drogi bracie. *Przytaknęła.* Rodzinę? Nie opowiadałaś nam chyba nigdy o swoim rodzeństwie. *Zaciekawiona przeniosła wzrok na Kompulu. Wolała słuchać innych, niż sama opowiadać. Ukradkiem rzuciła wzrokiem na siedzącą w oddali Swahili. Tak, ta lwica zawsze była typem samotnika... Znów spojrzała na brązową lwicę, jednak jej uwagę przykuła kolejna lwia sylwetka, gdzieś daleko za jej plecami.*