Stado Złotych Lwów

*Wtedy lwica poślizgnęła się na lodzie, przekoziołkowała i wpadła w śnieg. Podniosła się i przetrzepała głową na której znajdowała się wielka, śnieżna czapa.* Nie... Znowu? *Wysunęła pazury, zaczepiła się o lód i szła nieco ostrożniej i wolniej.* A daleko jeszczeee?

Lepiej nie, bo jeszcze ci kręgosłup wysiądzie i będziemy cię wnosić musiały. *Przeskoczyła nad jego grzbietem i podbiegła w górę. Wtedy ujrzała niewielkie schronisko.* Tak... W końcu.

*biegnie w kierunku Nalimby i Chay*
Ufff, dogoniłam was, trochę w tyle zostałam.

*Weszła do środka*
-No, od razu cieplej. Z chęcią bym się czegoś napiła.

Tak, mam jeszcze swoją porcję kanapek. Chcesz? *powoli otwiera plecak i wyjmuje siatkę z kanapkami*

Pusto, bo jesteśmy poza sezonem. Po letnim a przed zimowym. Ale dobra nasza, przynajmniej zajmiemy najwygodniejszy pokój. *wodził wzrokiem po zdjęciach wiszących na ścianie. Jego spojrzenie przykuł jeden. Wstał i powolnym krokiem podszedł do niego* Ale numer...

Co jest? *Spytała Nalimbę podchodząc do zdjęcia.*

*Lwica przypatrzyła się zdjęciu. Faktycznie, to oni.* Ale skąd to tu...? *Zerknęła jeszcze raz na zdjęcie.*