Stado Złotych Lwów

*spojrzał z nieukrywanym obrzydzeniem na padlinę* Nie wiem, ja nigdy nie jadłem padliny.

To, co zrobić się powinno. *Ruszyła w stronę martwej hieny. Chwyciła ją za kark, i przeciągnęła na równiny. Wrzuciła ją do dołka w ziemi i przysypała zerwaną trawą. Wróciła do przyjaciół. Poczuła, że na grzbiecie ma zadrapanie.* A gdzie Sambo? Muszę mu podziękować, że zabił ta henę która mnie atakowała. Chociaż i tak sądzę, że bym sobie sama poradziła.

Haha. *Zaśmiała się razem z Maishą.* Ratunku, ratunku. Hieny znów nadchodzą. *Zaczęła mówić przytłuionym głosem, żeby nikt nie uznał tego za fałszywy alarm.* A z tobą jak, Naliś? *Spytała targając lwa po grzywce.*

*Trąciła nosem lwa.* Zdrowiej mi tu. A na następny raz bardziej uważaj.

Chyba sobie wiele z tego nie zrobi, jak jej powiem. * odwzajemniła uścisk.*

Chodźmy stąd, z hieną sobie poradziliśmy, ale z krokodylami może być ciężej. *wstał z grymasem na pysku i zrobił parę kroków w stronę sawanny*

* Skradała się przechodząc między drzewami okalającymi tereny bagna* - Jak tu cicho.. wszystkich wywiało? :O