Stado Złotych Lwów

*Kompulu zignorowała Moto oraz Stanley'a. Nie interesowali jej. Wiadomo, demon rzucał się na kucyki, ale one były mądrzejsze niż on. Ale jej jaszczur był innego zdania. Wykorzystał okazję żeby się wymknąć spod jej łapy, która trzymała mu ogon. Szybko oddalił się od niej i podszedł do Moto.*
- Witaj, Moto. Jestem Dilopohosus, ale mów mi Dilo. Będzie szybciej i łatwiej się wymawia. - *Powiedział. Potem przerzucił wzrok na demona.* - Oo, kim jesteś? - *Zaciekawił się.* - Wiesz, lepiej nie skacz na kuce. One.. Są szybsze i tyle. - *Wzruszył ramionami.*

*Kompulu nadal siedziała obok Chay nie zwracając uwagi na to, że nie ma jaszczura.*
- Tia, ja myślę to samo co Ty, Stanley. Nic dziwnego, że większość mojego ludu umarła kiedy się ożeniła. A co do pianek z wątroby i czekolady z serca.. - *Przeszły go ciarki.* - Nic ciekawego. A teraz zagadka - Ile mam lat? - *Jaszczur klasnął w dłonie i wyprostował się dumnie. Był umięśniony i najeżony pasem z kolców. Jego "wachlarz" na pysku nabrał krwistego koloru. Nikt nie wiedział, że ma on lat tyle co szkielet tyranozaura. No, może mniej. Jest dinozaurem.*

- ... Stanley. Dokładniej to 953.379.125 lat 6 miesięcy i 6 dni. Ale i tak nieźle. - *Jaszczur popatrzyła na nich i uśmiechnął się. Mierzył około 2 metry wzrostu więc był ogromny. Po chwili Kompulu się odwróciła i... Zauważyła go. Na jej twarzy pojawiło się groźne spojrzenie, a ona machnęła łapą żeby przyszedł. Jaszczur połkną ślinę i odwrócił się do Stanley'a i Moto.*
- J-ja muśże iść.. Cześć. - *Pomachał im łapą najeżoną ostrymi pazurami i poszedł w kierunku Kompulu.*

*Jaszczur przyszedł i ociężale klapnął na ziemi z spuszczoną głową. Dwa razy zerknął, czy Moto coś o nim mówi. Zauważył, że walnął Stanley'a. Kompulu przyglądała mu się, aż w końcu szepnęła do niego tak, aby reszta tego nie słyszała.*
- Po co to zrobiłeś?.. - *Zapytała się.*
- No.. No bo mi się nudziło. - *Popatrzył na nią błagalnym wzrokiem.*
- Powinieneś mi o tym powiedzieć. - *Pomasowała łapą skroń. Po chwili spojrzała na niego.*- Co się mówi?
- Opanuj się. Nie jestem dzieckiem. - *Odparł Dilopohosus zdenerwowany.*
- Może i masz tyle lat, ale ja mam swoje zasady. Następnym razem mi o tym powiedz. - *Lekko palnęła go w głowę.*- A teraz idź, nie chce mi się tobą zajmować. - *Lekko się do niego uśmiechnęła.*
- Dzięks! - *Przytulił ją i podbiegł w jakąś stronę.*
- Co ja mam z nim zrobić? Niedługo zniknę i nie wiem czy wrócę.. A on - beztroskie dziecko. Cóż, jego gatunek jest bardzo mądry, ale on jest szczególnym przypadkiem.. - *Popatrzyła na Moto i na lwa obok niego. Wydawał się jej całkiem ładny, ale powstrzymała się od podejścia do niego. Nie chciała rozmawiać w towarzystwie.. "mordercy". Jaszczur podbiegł gdzieś obok nich, ale nie zauważyła gdzie.*

*Popatrzyła na niego.*
- Jestem Kompulu. Miło poznać. - *Zamyśliła się nad tym, co powiedział o krainie demonów. Na szczęście tylko na 5 sekund.* - Może i jest miły, ale uwierz mi, nie chcesz go poznać. Wciągnie Cie w świat zabaw i imprez. To towarzyszki gość. A twój kolega to.. - *Wyjrzała się na Moto.* - ..Moto?

*Na chwilę się zamyśliła i pokiwała głową.*
- Szczerze mówiąc.. To chciałam mu pomóc. Ale on zrozumiał inaczej to, co do niego mówiłam. Jak widać, jest przesiąknięty złem. Starałam się go przyjąć jako dobrego lwa, ale inni nie. Uległam ich zdaniu..  *Zrobiła facepalma. I popatrzyła na niego.*- Od dawna tu jesteś?

- W jednym rację przyznam - pięknie tu jest. Nawet mi - przybłędzie z dżungli - się tu podoba. *Rozejrzała się po horyzoncie. Wiatr lekko zawiał, delikatnie powiewając jej grzywką. Odetchnęła z ulgą. W końcu ktoś normalny z kim można porozmawiać. Nie to, że inni są nie normalni. Nie. Chodzi o to, że z nim się łatwiej gada.* - Co myślisz o tym stadzie?