Stado Złotych Lwów

Tak. Tak, na pewno. Tak samo jak podręczny zestaw do robienia herbaty, śrubokręt, aparat, koc, paczka truskawek, kilka kanapek, mapa i zegarek. I banan. Banany są dobre, to doskonałe źródło potasu.

Na taki wypadek też jestem przygotowana. *przyśpieszyła jednak trochę. Pedałowanie po ciemku nie jest przyjemne.* Jak już dojedziemy to stawiam herbatę.

Wątpię, ile zwierząt na sawannie potrafi jeździć rowerem? *zaśmiała się.* Oj, chwila... *Zmarszczyła brwi, przecież lwy też nie potrafią jeździć na rowerze.*

*Zdjęła nieśmiertelny plecak i zaczęła wyjmować jego zawartość, zaczynając od zestawu do robienia herbaty. Gdy wyjęła wszystkie potrzebne rzeczy usiadła obok Nalimby.* To... Co robimy?

Czekaj moment, gotowanie herbaty to rytuał, nie zwykłe postawienie wody. *powiedziała oburzonym tonem. Kiedy woda zaczęła się gotować, Chay przyrządziła dwie herbaty i jeden kubek podała Nalimbie.* Teraz trzeba się delektować. *Pochuchała na napój, upiła łyczek i po chwili wypiła cały kubek za jednym razem.*

*Chay nie odpowiedziała tylko dolała sobie herbaty i tym razem wypiła tylko łyczek.* Tak lepiej? *Nie czekając na odpowiedź kontynuowała.* Potem pojedziemy w stronę...?

Jak dla mnie bomba. *uśmiechnęła się.* Szkoda tylko, że nie ma żadnych innych lwów. Im większa grupa tym lepiej.