Stado Złotych Lwów

*Szukała w panice leczącego liścia, o którym mówiła Maisha. Dotarła aż tutaj. Nie bała się czaszek i kości. Miała je gdzieś. Teraz liczyło się tylko życie przyjaciółki. Chodząc potknęła się o kość i runęła jak długa. Z jej upadku wydał się głośny dźwięk. Podniosła się i zakręciła się dookoła siebie. Przysiadła ze spuszczonym łbem i przypomniała sobie o ojcu. Kochała go, ale ten popadł w szaleństwo. Łzy spłynęły jej po policzkach. Nie wiedziała co robić.*
- Co teraz? Nigdy nie znajdę tego liścia. Przeze mnie są ranne. Przez mnie on je zaatakował. - *Otarła łapą nos.* - To MOJA wina! - *Krzyknęła płacząc. Echo chyba dotarło do jaskini. Nie obchodziło ją kto tam mieszkał.*

*Spojrzała na "mordercę". Na początku miała złość w oczach, jednak ta ustała. Wiedziała, że został oszukany przez kogoś innego. Zgodziła się z nim, że to nie jest jego wina. Jednak nadal nie zrozumiała po co ta krew? Teraz była idealna okazja żeby się zapytać.*
- Ale, czemu spowodowałeś, że są teraz ranne. Czemu? Po co? - *Zapytała się, nadal mając łzy w oczach.* - Przypominasz mi kogoś bliskiego.. - *Zaśmiała się.* - Wiesz może kto to był?

- To, że zabiłeś kogoś przez podstęp to nie morderstwo. Fakt, może i był to królewski syn, ale zostałeś oszukany i tyle. To nie twoja wina. Nie przewidziałeś, że ten plan zajdzie aż tak daleko. - *Popatrzyła mu prosto w oczy. czuła, że ją rozumie bardziej niż obcy lew. Łzy zaczęły powoli maleć, jednak nadal płynęły.* - Spójrz na mnie. Byłam w około 20 stadach w życiu. W żadnym nie pasowałam mimo tego, że próbowałam być taka sama. Nie warto być w stadzie do którego się nie pasuje. Najlepsze stado jest o tu. - *Przystawiła łapę do serca.* - W sercu. Tylko tutaj możesz być sobą. A kiedy to zmaterializujesz, znajdziesz to, czego szukasz.

Ostatnio edytowany przez Kompulu (01 2013 19:02:24)

- ..Władcą. - *Popatrzyła na niego. Domyśliła się, że on robił to pod wpływem szaleństwa. Robił to nieświadomie. Kiedy wypowiedziała te słowo, uśmiechnęła się do niego. Chciała go pocieszyć.*

- Skoro Chay rządzi tym stadem, to może Ty spróbuj się do niego dopasować? - *Pomyślała, że ma dar czytania w myślach. Coś ją olśniło, ale nie wiedziała co. ostatni raz to uczucie miała, kiedy rozmawiała ze swoim bratem.. Zaraz..*
- Może kiedyś Cie wybierze na władcę? Musisz tylko trochę popracować.. I tyle.

- Może powinieneś ich po prostu przeprosić i wytłumaczyć, że byłeś pod wpływem.. No wiesz czego. - *Odpowiedziała mu na drugie pytanie. Nad pierwszym nadal się zastanawiała, aż w końcu ułożyła sobie co ma powiedzieć.* - Władca.. To takie piękne słowo, nieprawdaż?.. Chodziło mi o to, że kiedyś może zostaniesz królem. Jak widać teraz nie masz zbyt dużego doświadczenia w tym "zawodzie". W przyszłości na pewno nauczysz się wiele pożytecznych rzeczy, które pomogą Ci w byciu królem. Jednak teraz to nie jest najlepszy moment. Musisz uczyć się od Chay, naśladować i zapamiętywać jej decyzje, oczywiście te dobre. - *Po długiej przemowie mogła ze spokojem odetchnąć i podziwiać piękno dzisiejszej nocy. Była wyjątkowa.. Przynajmniej tak myślała.*

Swahili przedzierała się przez zarośla, poszukując nieznanej lwicy. Nagle spostrzegła jaskinię ukrytą w gąszczu. Podeszła tam, a wtedy zobaczyła lwicę, której szukała i... tego lwa, który zaatakował ją, Chay i Maishę. Lwica schowała się w krzakach, obserwując dwa lwy. Nie sądziła, że nowa będzie miała czelność rozmawiać z tym "mordercą".