Interesujesz się Królem Lwem? Lubisz fora, gdzie panuje miła atmosfera? Dołącz do nas!
*podszedł do rannej Swah i spojrzał na jej rany* Jakie nic? Po pierwsze Ty też należysz do stada. Po drugie Ty jesteś kapitanem statku, który ma nas zabrać do ciepłych krajów, więc musisz być zdrowa. Daj, opatrzę Ci rany. Jeśli pozwolisz, mon cheri.
Offline
-Nie trzeba, naprawdę. Nic mi nie jest. Macie teraz coś ważniejszego na głowie. -tu wskazała głową na resztę lwów.
*Lwica podeszła do wyjścia jaskini. Gruba warstwa śniegu pokrywała cały widoczny obszar, jednak w oddali widać było błękitną plamę. Swahili wiedziała, że to morze.*
Offline
*Położyła się na samym końcu jaskini. Zaczęła myśleć o tym, jak się uratują. Już wszyscy byli za pomysłem ratowania się przez morze. Teraz jednak już jej nie zależało, kto z kim pójdzie i czy z nią ktokolwiek wyruszy. Teraz dawała jej się we znaki uparta natura, i wiedziała że nawet najlepsze argumenty jej nie przekonają. A do tego nie cierpiała morza. Wolała mieć ląd pod stopami. Odwróciła głowę od lwów i zamknęła oczy. Chciała pobyć sama, chociaż i tak za niedługo będzie jej brakowało nawet najbardziej nielubianego lwa.*
Offline
- O właśnie. A gdzie Chay? *spytał rozglądając się po jaskini gdy zobaczył zwiniętą puchatą kulkę przypominającą jego siostrę. Zmartwił się tym widokiem i podszedł do lwicy szturchając ją nosem* Kochanie. Ja wiem, że nie lubisz morza, ale zrozum lądem nie przejdziesz przez ryft. To tak jakbyś chciała iść pieszo na Księżyc. Więc proszę Cię odrzuć swój upór w kąt i daj się przedostać na statku... Chociaż przez ryft. *objął siostrę łapą i mocno przytulił. Wiedział, że jeśli przystanie na swoim zdaniu, znajdzie się w ogromnym niebezpieczeństwie. Na samą myśl w jego oczach pojawiły się łzy*
Ostatnio edytowany przez Mountain Fog (23 2012 15:09:13)
Offline
*Karinda, jak z charakteru, zaczęła pomagać innym lwom. Niektóre były zranione, więc zaczęła im mówić, żeby poczekały, aż wejdą do statku Swah. Potem podchodziła do przestraszonych lwów, uspokajając ich. Gdy stado już się jakoś zaczęło radzić, lwica usiadła w kącie. Brrr, ale jej było zimno. Jak już mówiła, nie widziała śnieżycy ani śniegu. Na jej sierści były malutkie kawałki lodu. ''Chyba nic już nie morze być gorzej...'' ~Pomyślała, lecz z sekundy na sekundę było gorzej widać morze.
"Żałuję, że to pomyślałam." Kari wstała, nadal się kuląc i usiadł prawie przed wejściem.*
Ostatnio edytowany przez Karinda (23 2012 13:31:00)
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
*otarłwszy łzy z oczu wyszedł na zewnątrz jaskini, by sprawdzić stan pogody. Przestało wiać, a z nieba ponownie padały nieśmiałe promienie słońca. Niedaleko już było widać błękitną taflę morza ciągnącą się w nieskończoność, aż po horyzont. Znalazł wśród tego bezkresu statek Swahili przycumowany na szelfie* To już niedaleko. *zaczął szeptem, a zaraz potem dodał głośniej w stronę stada* Ruszajmy się! Stąd widać już morze, tam będzie cieplej. Chodźcie.
Offline
*Lwica podniosła się z ziemi i wyszła z jaskini. Zatrzymała się przed nią, czekając na resztę. Wiedziała, że wędrówka do statku dużo czasu zająć nie powinna. Na niebie zaczęły zbierać się ciężkie, szare chmury. Zapowiadała się zamieć śnieżna.*
-Szybciej! Za chwilę rozpęta się burza śnieżna, wtedy już na pewno nie dojdziemy do celu! -krzyknęła do pozostałych.
Offline
*Wstała i słuchała Nalimby. Jednak, gdy Swah się odezwała, kiwnęła głową. Popatrzyła na niebo. Jeszcze chwila, a nie będzie mogła się niczego trzymać! Wybiegła prędziutko z jaskini i stanęła dumnie. Ciekawił ją dalszy ciąg akcji. Nie odzywała się. *
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
*podszedł do Karindy i przykląkł przy niej* Wskakuj mi na grzbiet, bo widzę, że masz łapy jak z lodu. *czekał cierpliwie aż lwica się zdecyduje i wejdzie na jego plecy. Wtedy też pierwszy płatek śniegu spadł mu na nos* Zaczyna się... Dalej!
Offline
*Gdy lwica miała pewność, że wszyscy wyszli, pobiegła w kierunku plaży, która była teraz skuta śniegiem. Stanęła zaraz przy statku, czekając na resztę lwów. Usiadła na zimnym śniegu i obserwowała morze. Nie było pokryte lodem, przepłynąć się dało. W myślach przypominała sobie położenie wyspy. Z radością zauważyła, że znajduje się w miejscu, gdzie jest teraz ciepło, a przynajmniej powinno być.*
Offline
*Przytaknęła i wsiadła na grzbiet Naliego. Westchnęła, patrząc na odbiegającą Swah. Ciekawe, co się teraz stanie? Czy dotrą na wyspę? Coś jeszcze ich zaskoczy? Nie wiedziała, ale była ciekawa, jak wygląda statek Swahili. *
-Szybko, biegnijmy!
You know it all
You’re my best friend
The morning will come again
No darkness, no season is eternal
~200615
Offline
Yeehaw! Naprzód! *lew ruszył biegiem w stronę morza. Po kwadrancie dotarli na plaże. Zahamował tuż przed wodą i spojrzał do tyłu* Jesteśmy na miejscu. Teraz zostaje nam poczekać na resztę i zameldować się na statku.
Offline
Skrzywił minę. - Ehhh... No więc po opatrzeniu Swah i reszty, ruszmy. Trzeba ustanowić kto prowadzi. Robimy głosowanie? - Znowu był niepewny, tego, co mówi.
Goście
Ten kolorek ukaże się w Twoim poście.
Polecam słownik.
"Przykro mi z powodu twoich rodziców, oni wydają się być złymi ludźmi. Twój tatuś wydaje się być kretynem. Sądzę, że twoja mama nie wie, jaki prezent dostała, kiedy się urodziłeś. Przykro mi z powodu twojego życia, było dosyć szorstkie. Pochylając się w tył, nigdy nie wystarczająco - Biedactwo, musi być do dupy być tobą i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? Wiem, to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. To zabiera więcej niż mam, zawsze przegrywam kłótnie z przeszłością... Och, ty nie wiesz? To nie jest sposób na życie... Wiem, że to jest jak zatrzymanie się na całą noc pielęgnując rany. Rozumiem, daj mi trochę uznania. Pamiętam kiedy byłem żałosny. Noszę moją bliznę w rękawie by cały świat widziała. To co oni zrobili mi cicho, leżałem na grubym współczuciu. Prawdopodobnie masz prawo czuć się, tak jak się czujesz. Byłeś maltretowany i zostałeś okradziony z dzieciństwa, którego potrzebowałeś i teraz nigdy ci się nie uda, bo jesteś przekonany o swojej porażce. Jeśli masz obsesję na punkcie swojej przeszłości, jestes skazany na powtarzanie tego i wiem, że to nie twoja wina, nigdy nie była, prawda? "
Icon For Hire - Sorry About You Parents
Spadam z góry,
Spadam w dół.
Świat taki ponury,
jakby wyciągnięty spod kół.
Offline
*Również dobiegła do statku. I tak nim nie będzie płynęła, chciała jedynie się pożegnać z lwami. Przysiadła, a raczej spróbowała przysiąść na zimnym puchu, i ziewnęła. Niech już płyną. Ona zacznie wtedy wędrówkę wzdłuż brzegu morza.*
Offline
*spojrzał na siostrę i westchnął głęboko* Czyli jednak idziesz pieszo? No trudno. Nic na siłę. Jednakże będziemy na Ciebie czekać tuż przy ryfcie. A tymczasem szerokiej drogi. *przytulił Chay na pożegnanie i wspiął się po drabince na pokład*
Offline