Stado Złotych Lwów

*Chay powoli przybyła pod akacje. Nikogo tu jeszcze nie było. Przysiadła więc na dużym kamieniu i wypatrywała lwów ze stada.*

*Nie dostrzegł przyjaciół pod akacją, bo zajęty był polowaniem. Przyczaił się, przygotował i rzucił na najbliższego guźca.*

- Hej... A, to ty!
*Kovu dopiero po chwili poznał Nali i roześmiał się. Wyślizgnął się spod jego łap i przygwoździł lwa do ziemi.*

- Hehe. Nie pokonasz mnie.
* Przekomarza się z błyskiem w oku, dmuchając na pazur jak na lufę pistoletu.*

- Nie, spoko, żartowałem.
*Śmieje się, chowając pazur.*
- Przyjaciół nie biję.

*Poklepał Nali po ramieniu i odrzucił grzywkę.*
- To co? Polujemy? Zgłodniałem.

- Bo tamten guziec przeżył. Bo mi przeszkodziłeś, swoją drogą.
*patrzy na lwa z udawaną srogą, idąc przed siebie.*
- Więc, chodźmy. O, antylopki!
*Zatrzymał się gwałtownie, przypadając do ziemi i skradając się w kierunku antylop.*