Nie mam weny zbyt dużej, aby pisać dane opowiadania regularnie, o części nawet zapomniałam, więc postanowiłam, że będę pisała różne rzeczy, ale raczej nie rzeczy, które by zajmowały mi wiele czasu. Będę robiła to wszystko dla przyjemności. Będą tutaj moje krótkie opowiadania, bądź wiersze, lub teksty wierszo podobne.
Na początek może dam kawałek niedokończonego wiersza o mojej postaci i jego siostrze, a mianowicie o Tanabim i Uzuri.
Spotkanie rodzeństwa.
A kiedy sen wieczny pokrył powieki jego śniło się Tanabiemu jak po skale szarej się wspina, że szpon, jakby śmierć, ciągnie go za łapę ku mrocznym dnie jak on się potyka i wspina ku górze i traci już siły, nie może wytrzymać. Poczuł wreszcie na swej łapie jakoby mokrą trawę jakby koniec drogi. Wszedł wtem na łąkę na końcu skały i poczuł ulgę i spełnienie. Szedł na przód, a oczy jego napotykały kwiaty. Delikatne, kolorowe, radość niosące, optymistycznie uśmiechające, życzliwie patrzące jakoby wśród nich przesiadywała duszyczka małej Uzuri i była szczęśliwsza niż kiedykolwiek. -Tanabi, Tanabi! Lew zatrzymał się wtem jak wyryty, obejrzał się i nic. -Tanabi, braciszku! I usłyszał szczęście swoje. -Uzuri? -Tanabi, Tanabi!! A jemu jakby łzy do oczu napłynęły, serce poczęło mocno dudnić w piersi, a zachwyt i radość ze szczęściem tęsknotą upojone zakrywały mu całe oblicze. -Uzuri, Uzuri! Porwał się wnet poleciał niczym strzała ku niej, a gdy był tuż przy owej rozłożył swe ramiona szeroko aby ona mogła się rzucić w objęcia jego jak lwiątko, którym przecie była. A on aż upadł na trawę mokrą a radość nie odejmowała im uśmiechu. I zaczęli obsypywać się przeróżnymi pytaniami z troską jak zwykło czynić miłujące się rodzeństwo.
C.D.N.
|